30km od Lizbony – pół godziny samochodem lub trzy kwadranse wygodnym pociągiem za niecałe 2€ – tyle dzieliło nas od Sintry, miasta kolorowego, tętniącego życiem, chętnie odwiedzanego przez turystów z całego świata. Jak tu nie pojechać?
Dwie jednodniowe wycieczki – raz, aby „zobaczyć miasto”, wejść na Zamek Maurów i spędzić trochę czasu w średniowiecznej wiosce, zbudowanej specjalnie z okazji Dni Sintry. Druga wizyta w celu podziwiania bajkowego z zewnątrz i kiczowatego w środku Pałacu Pena (;
Miasto samo w sobie jest bardzo przyjemne – spokojne, ale nie nudne, z bogatą historią, ale nie zaniedbane. No i bardzo drogie jak na portugalskie warunki. Radzimy zabrać ze sobą jakiś prowiant – tym bardziej, że znalezienie supermarketu nie należy do najprostszych wyzwań.
Co zobaczyć? Pałac Narodowy (Palácio Nacional de Sintra), Zamek Maurów (Castelo dos Mouros) i Pałac Pena (Palácio Nacional da Pena) to naszym zdaniem takie miejsca must-see. Ale! Ale zastanówcie się, ile macie czasu i co Was interesuje. Chyba, że macie kilka dni i pieniądze nie grają roli – wtedy atakujcie wszystko jak leci (;
My musieliśmy iść na pewne ustępstwa, więc ostatecznie zrezygnowaliśmy z wejścia do Pałacu Narodowego – 10€ od osoby. Z zewnątrz też wygląda bardzo ładnie – czy to patrząc na niego z góry, czy stojąc kilka metrów przed głównym wejściem. Jest uznawany za najlepiej zachowany średniowieczny pałac królewski w Portugalii.
Od czego w ogóle powinniśmy zacząć, to nazwa Parques de Sintra – jest to krajobraz kulturowy Sintry, znajdujący się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Więc pośrednio (lub bezpośrednio, jak Pena) każde z miejsc opisanych w tym poście, do listy UNESCO należy.
Zamek Maurów to w sezonie koszt 8€. Czy warto? Uważamy, że wszystkie „sintrowe” ceny są nieco zawyżone, nawet porównując do europejskich dużych miast, ale jesteśmy w stanie zrozumieć działania ekonomii na tym poziomie, więc odpowiedź brzmi: tak, warto 🙂
Dużo chodzenia pod górę, później długi spacer po murach i okazja do zrobienia zdjęcia średnio co dwa metry. Problemem może być kombinacja wąskich przejść z dużą ilością zwiedzających, ale i to można przezwyciężyć. Potrzeba jednak wiele cierpliwości.
Palácio Nacional da Pena wygląda jak wyjęty z Legolandu. To znaczy tak nam się wydaje, bo w świecie Lego jeszcze nie byliśmy. Nie jest tak dostojny jak krakowski Wawel czy twierdze bawarskie, ale ma w sobie „to coś”. Dla nas „tym czymś” było prawdopodobnie to, że… Pałac Pena jest swoistą gwiazdą instagrama i tam też się z nim zapoznaliśmy przed przyjazdem (;
Bilet? Trzy opcje: park wokół Pałacu za 7.5€ (raczej nie warto), park i Pałac za 13€ (to wzięliśmy) lub park i tzw. taras – czyli zwiedzanie wszystkiego oprócz wnętrza – za 10.5€. I to właśnie tę trzecią opcję sugerujemy – kilka euro zostaje w kieszeni, a jedynym widokiem jaki tracimy jest centrum plastiku, kiczu i miksu gaśnic ze starymi toaletkami. Żeby nie było, że przesadzamy – zobaczcie sami!
Czego nie zobaczyliśmy? Monserrate i Quinta da Regaleira. Dlaczego? Nie wiemy. Czy żałujemy? Wpiszcie nazwy w wyszukiwarce obrazów Google i zgadnijcie… 🙁
Ale zamiast tego trafiliśmy (przypadkowo) na Dni Sintry. Taki osobliwy festyn z aktorami i całą stylizacją a’la głębokie średniowiecze. I pyszne Pão com Chouriço – bułka z kiełbasą i serem na ciepło, prosto z wielkiego kamiennego pieca. Mniam!
PS. Bierzcie mapki na dworcu w Sintrze! Pewnie nie będzie już tych po angielsku, ale i hiszpańskie, i niemieckie dają radę. Sprawdzone.
PS2. Do zamków/pałaców można się też dostać bezpośrednio autobusem spod dworca, ale to nudne, więc nic nam o tym nie wiadomo.
(No dobra… nr 434, stacja kolejowa -> centrum -> Castelo dos Mouros -> Palácio Nacional da Pena, koszt w obie strony to 5€. Ale jeśli jesteście zdrowi, to idźcie pieszo. Serio jest super!)