Są na świecie miejsca, o których nie sposób pisać w praktycznej formie. Miasta, dzielnice i punkty na mapie, które w zetknięciu z użytecznymi przewodnikami stworzonymi punkt po punkcie, od „co zobaczyć” po „gdzie zjeść”, zostają jakby obdarte ze swej wyjątkowości. Jednym z takich miejsc jest nowojorska dzielnica Williamsburg, zlokalizowana w północnym Brooklynie.
Williamsburg, Brooklyn
Williamsburg zajmuje szczególne miejsce w naszych sercach. To tam, przez prawie pół roku, mieszkałem u wspaniałych ludzi. Dzięki nim miałem możliwość dobrze poznać tę unikalną dzielnicę. I to właśnie tam, w północnym Brooklynie, spędziliśmy z Julią niejeden przepełniony wrażeniami weekend.
Spotykaliśmy się wtedy wcześnie rano przy stacji metra Bedford Avenue. Wpadaliśmy na bajgla lub muffinkę do którejś z małych, kolorowych knajpek, braliśmy kawę do ręki i ruszaliśmy na długi spacer. Czasem zostawaliśmy na Brooklynie, szukając kolejnych murali, przesiadując nad brzegiem East River z widokiem na Manhattan albo przeczesując kolejne second-handy. Innym razem wchodziliśmy na Williamsburg Bridge i zawsze z tym samym zachwytem pokonywaliśmy rzekę, po czym kierowaliśmy nasze kroki w stronę East Village, Chinatown czy Little Italy na Manhattanie.
Williamsburg ortodoksyjny
Historia i obecny kształt Williamsburga zasługują nie tyle na osobny tekst, ale i na całą książkę. Przypomniał mi o tym obejrzany niedawno miniserial Netflixa – „Unorthodox”. Produkcja ta opowiada o życiu kobiety wywodzącej się z ultraortodoksyjnej społeczności żydowskiej, której życie ogranicza się do kilkudziesięciu ulic północnego Brooklynu. I to właśnie ta społeczność jest jednym z elementów skomplikowanej układanki, która sprawia, że Williamsburg jest miejscem niepowtarzalnym.
Williamsburg hipsterski
Ulice na północ od Mostu Williamsburskiego i przedłużającej go ulicy Grand Street, to miejsce zabawy i wszechobecnych kolorów, odpicowanych butików odzieżowych, niezliczonych imprez i szeroko rozumianej konsumpcji. Klimat jak z filmu i królujący na ulicach hipsterzy, designerzy, artyści, jak i aspirujący do takiego miana bogaci pracownicy manhattańskich korporacji. Miks kultur i narodowości.
Oto mieszkańcy północy, lokatorzy odnowionych mieszkań i loftów, które jeszcze niedawno były podniszczone i świeciły pustkami. Dziś lokale te biją rekordy wysokości czynszów, a ich mieszkańcy pracują i spotykają w okolicach dawnych fabryk i warsztatów, okupują najlepszy możliwy widok na Manhattan i cieszą się życiem w odległości zaledwie kilku minut jazdy metrem od najsłynniejszej wyspy świata.
Po drugiej stronie – dosłownie i w przenośni – ubrani w czarne garnitury Żydzi, dumnie noszący długie pejsy wychodzące spod sztrajmłów. Kilka kroków za nimi ich żony w perukach, długich spódnicach i grubych rajstopach niezależnie od pory roku. Mężczyźni spędzają czas wspólnie, odwiedzając ozdobione hebrajskimi napisami interesy swoich przyjaciół z synagogi i omawiając w jidysz sprawy najaktualniejsze. Posłuszne, świadome swej roli kobiety stoją gdzieś z boku, otoczone gromadką dzieci. Starają nie rzucać się w oczy i nie spoglądać na nie-żydowskich sąsiadów czy turystów. Ich świat zatrzymał się w czasie. I to nie 10 czy 20 lat temu, ale o wiele, wiele wcześniej.
I tak żyją w tym układzie od lat. Wiek XIX i wiek XXI. Czerń i kolor. Sacrum i profanum.
Dzieli ich wszystko. Łączy tylko Williamsburg.
Williamsburg industrialny
Co ciekawe, jeszcze kilkanaście lat temu, na wschodnim brzegu East River funkcjonowały liczne obiekty przemysłowe, z malowniczo wkomponowaną w miasto fabryką cukru Domino Sugar na czele. Dziś budynek ten jest przebudowywany, a razem z otaczającymi go nowoczesnymi wieżowcami i urokliwym Domino Park ma tworzyć williamsburski „megaprojekt”, aby przedłużyć w ten sposób historię prawie 140-letniej fabryki. To kolejny przykład na to, że brooklyńczycy doskonale wiedzą jak rekultywować poprzemysłowe tereny. Wystarczy przejść się właśnie Williamsburgiem czy sąsiadującymi z nim Greenpointem lub Bushwickiem, aby tego doświadczyć. Przy okazji nie przegapcie historycznego budynku Brooklyn Brewery – symbolu nowojorskiego browarnictwa.
Williamsburg wielokulturowy
Williamsburg swoje kulturowe bogactwo zawdzięcza niezwykłej mieszance narodowości i grup etnicznych oraz wyznaniowych. Przez lata, z różnych powodów, na północny Brooklyn napływała ludność z całego świata. Przestrzeni szukali tu liczni nowojorczycy, którzy tłumnie ruszyli Mostem Williamsburskim na początku XX wieku, aby odpocząć od ścisku i gęstości w południowych partiach Manhattanu. Brooklyn okazał się schronieniem dla niezliczonych chasydów, uciekających przed holokaustem w Europie Wschodniej. Tutaj swój dom znaleźli przybysze z Ameryki Południowej – Portorykańczycy i Dominikańczycy. I wreszcie Włosi, Holendrzy czy Niemcy, którzy znacząco przyczynili się do rozwoju tej dzielnicy na przestrzeni lat – zaczynając od drugiej połowy XIX wieku, a kontynuując te działania po dziś dzień.
Z jednej strony niesamowita różnorodność i artyzm wprost emanujący z miejskiej zabudowy. Z drugiej stale postępująca na terenie Wiliamsburga gentryfikacja, która ani na moment nie ustaje, poprawiając wygląd i warunki życia w dzielnicy, jednak i niosąca za sobą ryzyko kulturowej jałowości. Północny Brooklyn to kraina, o której stale się dyskutuje. Którą albo się kocha, albo nienawidzi. Na pewno Williamsburg jest miejscem, które powinniście odwiedzić podczas podróży do Nowego Jorku. Dla sklepów, galerii sztuki, klimatu, ludzi, imprez czy postindustrialnych przestrzeni – nieważne. Jest to miejsce, które warto poznać i zapamiętać.
Tylko uważajcie, bo dla wielu z Was Williamsburg okazać może się przystanią, w której poczujecie się jak w domu i w której zostać będziecie chcieli już na zawsze.
#PoznajNoweMiejsce
💻 Skomentuj na Facebooku