Coney Island – oldschoolowe wesołe miasteczko

przez bele kaj
Coney Island, Nowy Jork, USA - bele kaj, blog podróżniczy po śląsku

Chyba żadne miasto na świecie nie ma do zaoferowania tyle, co Nowy Jork. Prężnie rozwijający się, biznesowy Manhattan czy modny, hipsterski Brooklyn to nie wszystko. W zimie niemal każdy nowojorczyk kieruje się za miasto, aby pozjeżdżać na nartach czy sankach. A latem? Opcji jest mnóstwo, ale najlepszym wyborem jest krótka przejażdżka do miejsca, gdzie znajdziemy plażę, słońce, ocean i… najbardziej oldschoolowe wesołe miasteczko świata – Luna Park Coney Island.

Południowo-zachodni Brooklyn, mający dostęp do Oceanu Atlantyckiego, w wakacje jest ziemią obiecaną każdego nowojorczyka. Jeżdżące w tamtą stronę wagony metra są w upalne dni dosłownie oblężone przez mieszkańców i turystów pragnących uciec od zatłoczonego i dusznego Manhattanu. A Coney Island i sąsiednia Brighton Beach to wspaniałe miejsca tuż za miastem, w których można dobrze odpocząć i naładować akumulatory. Ale nie ma co leżeć! Jak odpoczynek, to tylko aktywny, a ku temu na brooklińskim brzegu okazji co nie miara.

Coney Island, a w zasadzie Konijneneiland, pochodzi z języka holenderskiego i oznacza „króliczą wyspę”. Królików raczej tam nie spotkamy, ale za to prócz piaszczystej plaży, nad brzegiem oceanu znajduje się oldschoolowe wesołe miasteczko z wielkim diabelskim młynem i jednym z najstarszych wciąż działających drewnianych rollercosterów w Stanach Zjednoczonych. Poza tym, znajdziemy tutaj najstarsze w USA akwarium oraz stadion drużyny baseballowej Brooklyn Cyclones, gdzie w okresie wakacyjnym, w każdy piątek po zakończonej grze, odbywa się pokaz sztucznych ogni.

My pewnego majowego dnia wybraliśmy się na Coney Island tylko po to, aby znów poczuć się jak dzieci i szaleć na wszystkich możliwych atrakcjach w parku rozrywki. Na początku przygody, należało wybrać w kasie typ biletów. Chcieliśmy spróbować najbardziej ekstremalnych atrakcji Coney Island, więc postanowiliśmy zaszaleć i wybraliśmy opcję „ful wypas”. No to czadu!

Coney Island, Nowy Jork, USA - bele kaj, blog podróżniczy po śląsku

Prócz atrakcji dla dzieci typu jazda samochodami czy samolotowe przejażdżki (kusiły, kusiły!), w parku znajduje się cała masa możliwości dla dorosłych. Doszliśmy do wniosku, że nie ma co marnować czasu na głupoty, więc od razu skierowaliśmy się w stronę mocniejszych wrażeń – na początek coś o nazwie Sling Shot. Zamknęli nas w kuli, naciągnęli liny i wystrzelili w powietrze. Było strasznie, zwłaszcza podczas swobodnego spadania. Myśleliśmy, że gorzej być nie może. Aż do podejścia do zabawy na Boarding Flight

Już stojąc w kolejce, przybieraliśmy na zmianę różne odcienie zielonego, żółtego i fioletowego, a kolejne skaczące na naszych oczach pary raczej nie pomagały. Dwaj wyluzowani, podśpiewujący panowie (którzy nie wyglądali na profesjonalistów, którym możesz śmiało zaufać) pozapinali nas w kaftany, założyli liny i wyciągnęli na wysokość 60 metrów. Na sygnał jednego z nich wyznaczona osoba z pary pociągała za spust i fruuuu – nagle lecieliśmy z prędkością ok. 100km/h w stronę pięknej, stalowej bramy. Czy chcielibyśmy to powtórzyć? Nigdy w życiu. Czy było warto? Jasne!

Po tych dwóch skokach adrenaliny musieliśmy chwilę odpocząć i wyregulować to, co działo się z naszymi organizmami. Gdy już zaczęliśmy normalnie funkcjonować, a nasze żołądki zrozumiały, że mogą przyjmować jedzenie, postanowiliśmy ruszyć i wreszcie napełnić brzuchy, bo do Coney Island przyszliśmy na głodzie, woleliśmy nie ryzykować posiłku 😉

Coney Island, Nowy Jork, USA - bele kaj, blog podróżniczy po śląsku

Nad brzegiem oceanu znajduje się cały szereg przeróżnych barów, restauracji i fast-foodów, gdzie możemy usiąść, zjeść i ponapawać się widokiem rozbijających się fal. Myślicie, że jest tam jak w filmie? Owszem, jest. Żeby jeszcze bardziej to poczuć (trochę na przekór naszym obecnym nawykom żywieniowym), polecamy wizytę w Nathan’s Famous, który jest znakiem rozpoznawczym Coney Island. Koniecznie trzeba spróbować tam znanych w całej Ameryce burgerów i hot-dogów (i na moment zapomnieć o kaloriach).

Nie mogliśmy też nie skorzystać z uroków plaży i opcji kąpieli w oceanie. Woda była lodowata, ale znalazło się dwóch takich, którzy się zdecydowali. Tutaj należą się wielkie podziękowania dla Piotrka, który nas przekonał do skoku (bez ręcznika i kąpielówek…).

Po posiłku i kąpieli, postanowiliśmy wrócić do atrakcji lunaparku Coney Island. Zaliczyliśmy kilka mniejszych gier i zabaw, a na koniec zostawiliśmy sobie przejażdżkę słynnym rollercoasterem. W tym wypadku bardziej niż prędkość, przerażał nas hałas w trakcie przejażdżki i świadomość, że jedziemy właśnie jednym z najstarszych drewnianych torów na świecie. Ale udało się przetrwać i teraz wszystkim odwiedzającym Nowy Jork bardzo polecamy aktywny wypoczynek w tej formie. Coney Island na Brooklinie to naprawdę niezwykłe miejsce, które będziecie dobrze wspominać.

Na koniec tekstu ciekawostka. Otóż co roku, w Dzień Niepodległości (4. lipca), na Coney Island odbywa się konkurs w jedzeniu hot-dogów na czas. Przez osiem lat tytuł należał do tego samego faceta – Joeya Chestnuta. Ostatnio nie udało mu się jednak pobić zeszłorocznego rekordu, a więc 69 hot-dogów w 10 minut. Tym razem poradził sobie jedynie z 61 sztukami. Chyba musi więcej trenować 😉


Lubisz wesołe miasteczka? Podobał Ci się ten post?
Napisz komentarz na Facebooku, będzie nam miło! 🙂

Inne interesujące teksty:

Ta strona używa ciasteczek oraz zewnętrznych skryptów dla lepszego dostosowania treści do użytkownika. W Polityce Prywatności znajdziesz informacje o tym, jakie ciasteczka i skrypty są używane, oraz jaki wpływ mają na twoją wizytę na stronie. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia. Nie wpłynie to na twoją wizytę na stronie. OK Polityka Prywatności