W Izraelu spędziliśmy pięć dni – cztery w Tel Awiwie i jeden w Jerozolimie. O tym, jak najtaniej zwiedzać Izrael, możecie poczytać w pierwszym poście: Izrael niedrogi – 5 dni za mniej niż 1000 PLN. Dzisiaj oprowadzimy Was po prawdopodobnie najnowocześniejszym miejscu w Izraelu. Miasto interesujące, ale i nieco… kontrowersyjne. Bo na pewno kilku z Was po tym poście uzna, że Tel Awiwu do listy miejsc do odwiedzenia nie dopisze.
Dwóch facetów i parada równości. Masa różnorakiego jedzenia. Targowiska, stoiska i plaże. Czyste niebo i trzydzieści stopni w cieniu. To wszystko czeka poniżej. Siadajcie i czytajcie. 🙂
Lotnisko Tel Awiw – Ben Gurion (TLV)
Na początku lotnisko – gigantyczne, z pierwszego terminala do trzeciego trzeba jechać autobusem lub maszerować pół godziny pieszo. Jest gdzie zjeść, dokupić pamiątek, a nawet dobrze zjeść. Po przylocie trzeba tylko stanąć w kolejce, strażnikowi w okienku zdradzić cel podróży, na jak długo i do kogo. Potem na autobus i do centrum – z lotniska jakeś 15 km.
Z powrotem nie jest już tak łatwo. Nieważne czy macie ze sobą duży lub mały bagaż. I tak wszystko będziecie wyciągać. Kiedy stoicie w kolejce, podchodzi do Was strażniczka i wypytuje o różne sprawy. Następnie przykleja Wam w paszporcie naklejkę z kodem kreskowym (przyda się, bo czekają na Was jeszcze cztery mniejsze kontrole, przy każdych kolejnych drzwiach). Podobno numer na naklejce zawsze rozpoczyna się od 1 do 6. 1 – pasażer godny zaufania, bezproblemowy. 6 – uważać, może być niebezpieczny. Obaj dostaliśmy po… piątce. Ale to z powodu Seby, który zapomniał się ogolić, więc wyglądał jak typowy terrorysta z telewizji. 😉
Szalom, Tel Awiw!
Na początku pospacerowaliśmy na spokojnie, aby tylko nieco zapoznać się z miastem i połapać co, jak i gdzie. Przy każdym następnym metrze przy promenadzie, przy każdej kolejnej minucie czuliśmy już, że to miasto nam się spodoba. Wszędzie wokół nas opaleni ludzie śmiali się, słońce przygrzewało, a piasek palił stopy. Za rękę nie spacerowaliśmy, ale w Tel Awiwie to żaden problem. Miasto maksymalnie liberalne. Każdy – stary, młody – otwarty, pomocny, bez żadnej nienawiści do kogoś lub czegoś co jest „inne”. Równość to tutaj podstawowa zasada.
Drogi w tym mieście są wyznaczone tak, że między dwoma pasami, po których jeżdżą auta, jest zielony pasek trawy, po którym można spokojnie spacerować. Co jakiś czas traficie tam na strefy wi-fi, kolorowe ławeczki, a czasem nawet leżaki.
Świeżo wyciskane soki z pomarańczy, jabłek, truskawek i z czego tylko zapragniecie sprawdzają się idealnie kiedy się zwiedza, a w cieniu jest trzydzieści stopni. Czyli w „białym mieście” przez jakieś pół roku.
Jak już wylądujecie w Tel Awiwie, to nie próbujcie wsiadać do autobusu! Zwiedzajcie na rowerach, a miasto spodoba Wam się jeszcze bardziej. Wiem co mówię. Ile taka atrakcja kosztuje – w tym poście.
No I przed wyjazdem – przygotujcie się. My znaleźliśmy tylko kilka miejsc, w których można dobrze zjeść, najpopularniejsze miejsca i atrakcje, hostów na CS i informacje jak się dostać z lotniska do miasta. Wam rekomendujemy oprócz tego tekstu i tego pierwszego poszukali jeszcze nieco w internecie o tym mieście, może podpytajcie jakichś znajomych. Bo Tel Awiw jest tak olbrzymi i tak intrygujący, że szkoda wybierać się tam bez odpowiedniego przygotowania. A jak chcecie naprawdę zrozumieć Izrael, to przyda się Wam i nawet książka o historii tego kraju.
Konkretne miejsca do odwiedzenia – „co warto zobaczyć”: place Rabina, Bialika i Neve Tzedek; Uniwersytet Telawiwski; promenada; Azriely Lookout (główna stacja, gdzie można spojrzeć na miasto 200 metrów nad ziemią i podziwiać panoramę Tel Awiwu); biały budynek „Bauhaus”; targowiska; Centrum Dizengoff; porty Tel Awiw i Jaffa; i podobno ciekawe muzea, ale to już według uznania, bo my fanami nie jesteśmy.
Bardzo dobry post o TA znajdziecie na blogu gdziewyjechac.pl: Atrakcje Tel Awiwu. Relacja praktyczna.
Parada równości w Tel Awiwie
No właśnie, parada! Podobno rok w rok skuli niej do miasta przyjeżdża około 80 tysięcy ludzi. Nie wiedzieliśmy, że na coś takiego tam trafimy, ale jak już znaleźliśmy informacje o paradzie, to próbowaliśmy się na nią dostać i zobaczyć, jak to wygląda na żywo. Nie daliśmy rady. Ale zaraz po jej zakończeniu, przypadkiem weszliśmy na drogę, którą ludzie wybierali się na koncert przy morzu. Muzyka, piwo, w niektórych rękach i wódka. Stroje kąpielowe, gołe klaty i tęcza wszędzie dookoła. Brakowało tylko „ruchów narodowych”. 😉
Jedzenie w Tel Awiwie
W Tel Awiwie znajdziecie wiele straganów z dobrym jedzeniem. Na śniadanie najlepsza kawa, szakszuka i jakiś smakołyk, a w ciągu dnia kanapki, falafele i coś z targowiska. Na takim Carmel Market kupicie prawdziwe, tanie, lokalne przysmaki. Pod spodem- tak wyglądają tam stragany, kiedy są otwarte i w momencie ich zamykania. Kilka rodzin pojadłoby z samych resztek.
Miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić: The Old Man and the Sea.
Stare miasto Jaffa
Stare miasto Jaffa jest niesamowite! Ten cały krajobraz, miejsca ze jedzeniem w starych hangarach, malarze, krawcowe, statki, sklepiki… Masa miejsc i możliwości na spacerowanie i odkrywanie. No i nauczyliśmy się tam, że tak naprawdę to nie ma czegoś takiego jak Tel Awiw. Bo oficjalna nazwa to „Tel Awiw – Jaffa„. Wszystko z powodu tego, że obok portowej wioski (Jaffa) zbudowano nowe (dopiero 115 lat!) miasto, które prężnie się rozwijało i wciągnęło zacofane Jaffa, która pozostało w swej arabskiej przeszłości.
Promenada, port i plaża
Cała część miasta nad wodą jest naprawdę ciekawa. Znajdziecie tam piasek, na którym można się wygrzewać w słońcu, ale i masę knajpek większych i mniejszych, w których można dobrze zjeść lub poimprezować. Ale nam najbardziej spodobała się promenada. Można nią przejść całe miasto, aż do Jaffa. Co najlepsze, poza spacerowaniem, można tam również pojeździć na rowerze, rolkach, deskorolce albo przyjść pobiegać. Nie macie pojęcia ile spotkaliśmy biegających ludzi. A jak już o tym mówimy – jak będziecie, to zapamiętajcie, ile w Tel Awiwie znajdziecie otyłych ludzi. My spotkaliśmy maksymalnie dziesięciu w trakcie całego wyjazdu. Dlaczego? Podobno każdy w Tel Awiwie – i kobiety, i faceci- muszą iść do wojska zaraz po osiemnastce.
Problemy i porady
W całym Izraelu mieliśmy jeden problem – język hebrajski. Piszą od prawej do lewej i w miejscu liter mają te wszystkie szlaczki, których my ani trochę nie potrafiliśmy rozszyfrować. Ale to też ma swój urok, bo zwyczajna tablica czy znak przy drodze wyglądają atrakcyjnie, a wszędzie w Tel Awiwie i tak się dogadacie po angielsku.
Jak będzie Wam za gorąco (a tak się może zdarzyć, bo słońce tu naprawdę może przygrzać), a nie przepadacie za plażowaniem, to wybierzcie sobie któryś park. Władze w Tel Awiwie pompują w nie masę pieniędzy, a szczęśliwi ludzie odwiedzają je z całymi rodzinami. Zawsze znajdziecie jakieś drzewko, pod którym można przysiąść i odpocząć.
Jak pisałem – Tel Awiw jest naprawdę liberalny, zatem nie ma co się tam chwalić z prawicowymi poglądami. Jak się jest w gości, to trzeba stosować się do zasad, które tam panują. Inna sprawa, że w paru zakątkach miasta można także spotkać głęboko wierzących żydów (również tych ortodoksyjnych) oraz muzułmanów. Ich również trzeba mieć na uwadze.
O Tel Awiwie mówi się „miasto, które nigdy nie śpi”. I jest w tym 100% prawdy, więc jak ktoś ma problemy ze spaniem w hałasie, to niech rozejrzy się za jakąś cichą dzielnicą. 😉
Lehitraot, Tel Awiw!
Wycieczkę uznajemy za udaną. Bo byliśmy najedzeni, bo byliśmy opaleni. Bo dostaliśmy odcisków. Co zobaczyliśmy, czego się nauczyliśmy, to nasze. Tylko tyle, że mamy stwierdził, że byliśmy okropnie zmierźli przez parę dni po powrocie do domów. Ale to z powodu Izraela, bo to miejsce magiczne i żal nam było jechać z powrotem. Dopiero po trzecim lub czwartym obiedzie u mamy na nowo zadomowiliśmy się w Rybniku. 😉
Fajna ta podróż po Tel Awiwie?
Skomentuj na Facebooku!