Czeska stolica jest w najlepszym dla nas obecnie miejscu, bo w połowie drogi między Rybnikiem a Monachium. W takim razie dlaczegoby tam nie pojechać i przy okazji zafundować sobie „sesję narzeczeńską”? Wiecie, całuski, przytulanka, trzymanie za ręce… Pani fotograf Agata powiedziała, że znajdzie dla nas czas, więc nie było potrzeby dłużej się zastanawiać – jedziemy!
W Pradze już kiedyś byliśmy. Pięc lat temu. Szmat czasu. Na końcu tego posta możecie zobaczyć jak bardzo zmieniliśmy się od tamtego czasu. Od 2011 roku. Od pierwszej wspólnej weekendowej podróży za granicę, którą od początku do końca sami zorganizowaliśmy. Chyba właśnie wtedy naprawdę się wkręciliśmy. To szukanie tanich biletów, fajnych hosteli, ciekawych ludzi. Tak, od pierwszego wyjazdu do Pragi tak bardzo się w to wciągnęliśmy. I tak to trwa, do dziś mamy problem, żeby usiedzieć pełny miesiąc w domu. A więc… dzięki, Prago!
[M] Julia i Agata pokonały dokładnie taką samą trasę jak my pięć lat temu: do Bohumina z tatą, a następnie pociągiem do samego środka Pragi (szczegóły tego dojazdu tutaj: majówka last minute). Ja już czekałem, bo na miejscu zjawiłem się dzień wcześniej. Tak zadecydował FlixBus.
Miasto jest piękne i wystarczy pochodzić po nim przez kilka godzin, żeby połapać co, jak i gdzie. Wiadomo, jest też mnóstwo konkretnych miejsc wartych odwiedzenia, ale jeśli mamy komuś doradzić co robić podczas dwudniowej wizyty w Pradze, to zdecydowanie – spacerować i konsumować.
Serio. Nie ze względu na cenę wejściówek na Hradczany czy do Madame Tussauds. Po prostu tym miastem trzeba pooddychać, trzeba się w nim zgubić. A po długim dniu najlepiej odpocząć przy smażonym serze z pieczonymi ziemniakami, kofoli i czeskim piwie (ze względu na niedobór elektrolitów i witaminy B1 oczywiście!). Trzeba tylko uważać, żeby po uczcie nie zasnąć z głową na stole. Bo wstyd.
[M] Napisaliśmy, że dobrze jest się w Pradze zgubić? Otóż tak wygląda nasze gubienie się w każdym większym mieście:

– Haha, stracił sie! – Mosz, tera Ty nos kludź. – Noo soooryyy…
Dobra, ale dokąd rzeczywiście warto pójść? Hradczany, Most Karola, wzgórze Petrin, stary rynek i zegar przy nim stojący to taka podstawa wizyty w tym mieście. A tak! I jeszcze tajski masaż lub moczenie nóg w wodzie pełnej tych małych rybek, które zjadają naskórek! Podstaaawa.
(Ech, do teraz serce nam się kraje, jak tylko przypomnimy sobie, że w tak pięknych czeskich kamieniczkach pozwolono pootwierać takie okropieństwa…)
Lubicie smakołyki, prawda? A więc musicie spróbować trdelnika. My się zakochaliśmy! Ciepłe, słodkie ciasto z lodami lub jabłkowym strudlem. Mmm! Można też wybrać opcję na słono, jak Agata – z mozarellą, pomidorami i rukolą. Tylko dlaczego? No po co? :<
Po słodkim – kawa. A kawa w Pradze tylko w Grand Cafe Orient! Nie zwracajcie uwagi na ceny, skupcie się na samym lokalu. Bajka.
Nie zatrzymujemy się, jemy dalej. Na obiad do czeskiej restauracji. Tylko uważajcie, bo to nie takie proste. Nim znajdziecie jakąś prawdziwą czeską restaurację z prawdziwym czeskim menu, wpierw przejdziecie obok jedenastu miejsc z chińszczyzną, dwudziestu czterech z jedzeniem indyjskim i czterdziestu budek z kebabami. I regularnie olewajcie tych wszystkich naganiaczy, którzy będą Was ciągnąć do tych piwnic przy największych turystycznych atrakcjach, bo inaczej zedrą z Was ostatnie halerze. My w pewnym momencie znaleźliśmy się tutaj – U Brejsku. Talerze pełne, dania dobre i tanie, a miejsce dokładnie na drodze do mieszkania. Wszystko tak, jak być powinno.
Naszą bazą wypadową był apartament znaleziony na Booking – szukajcie: Czech Loft Apartments. 20 minut pieszo do centrum, pokój z dwoma łóżkami, aneks kuchenny, łazienka i przedpokój. Więcej nam do szczęścia nie trzeba. Jak za te warunki i lokalizację, to 40€ za noc oceniamy dobrze.
[M] A już w ogóle po taniości udało mi się przespać samemu noc wcześniej w Hostelu Chili. Łóżko za 24zł przy rezerwacji trzy dni przed przyjazdem to hit. Warunki ogólnie do przyjęcia, a biorąc pod uwagę cenę, to wręcz wybitne.
Wiecie dokąd pójść, co zjeść i gdzie spać. Jeśli wciąż potrzebujecie jakichś informacji, to piszcie, a my dopiszemy co trzeba do tekstu.
A jeśli chcecie dać sobie porobić ładne zdjęcia, to napiszcie do Agaty – zna się na robocie! I ma piękne studio. My jesteśmy więcej niż zadowoleni. Zrobi foto, pogada, doradzi, sama zapozuje. Dziewczyna – orkiestra. 🙂
PS. Bonus dla tych, którzy czytają do końca. My podczas pierwszego wyjazdu do Pragi w 2011 i kolejnego, w 2016:
(Znacie jakiś dobry lek na zakola?) 😉