Prawdziwy Ślązak po śląsku mówi – jasna sprawa. Ale z pisaniem najczęściej jest już gorzej. U nas również. Pierwszym problemem jest fakt, iż co 50 kilometrów napotyka się śląski inny niż ten „nasz”. Druga kwestia – oficjalnie nie ma czegoś takiego jak śląski język.
Czym w takim razie jest nasza mowa?
Etnolekt śląski – tak fachowo została nazwana nasza ślōnsko godka przez ludzi spoza Śląska. Za Wikipedią:
Etnolekt śląski – zespół gwar śląskich, być może łączących się w kilka dialektów, którym posługuje się rdzenna ludność Górnego Śląska oraz reliktowo część ludności Dolnego Śląska.
Nie ma co owijać w bawełnę – my mówimy po śląsku. A więc mamy swój język, prawda? Dlaczego w takim razie w ogóle istnieje pojęcie śląskiego etnolektu? Między innymi dlatego, że sami mamy potężny problem z pisaniem po śląsku. My, Ślązacy.
Dyskusyjna jest kwestia statusu mowy śląskiej. W publikacjach językoznawczych ślůnsko godka uznawana jest za dialekt języka polskiego. W Narodowym Spisie Powszechnym w 2002 r. używanie śląskiego w kontaktach domowych zadeklarowało 56,6 tys. osób. W spisie z 2011 było już 529 tys. takich deklaracji. Obecnie trwają prace kodyfikacyjne dotyczące pisowni języka. Język śląski został uwzględniony w normie ISO 639-3, gdzie Międzynarodowa Organizacja Normalizacyjna – ISO przydzieliła mu kod: „SZL”.
Istnieje taka organizacja jak Pro Loquela Silesiana – Towarzystwo Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy. To oni stworzyli ślabikŏrzowy szrajbōnek – alfabet śląski. Składają się na niego 33 litery. Te same co w polskim, z wyjątkiem brakujących Ą, Ę i Ó, za to uzupełniony o Ã, Ŏ, Ō, Ô i Õ.
I w tym miejscu my – blog bele kaj, Julia i Matis – mówimy wprost: nie umiemy pisać po śląsku tak, jak się naszym zdaniem powinno i co za tym idzie tak, jak sami byśmy chcieli. Uczymy się, czytamy, piszemy i dyskutujemy. Lecz dalej popełniamy błędy, a na naszej stronie znajdziecie jedynie skróconą formę śląskiej pisowni. Potrzebujemy więcej czasu, aby wejść na kolejny poziom językowego wtajemniczenia. Może uda nam się to już za rok, a może dopiero za pięć. Nie wiemy, ale będziemy ćwiczyć.
O co tyle hałasu?
Nie można tego po prostu nazwać „językiem śląskim”?
Socjolingwiści przyjmują, że o tym, czy coś jest dialektem jakiegoś języka oraz którego języka, czy też odrębnym językiem decydują kryteria pozajęzykowe: wola użytkowników danej mowy oraz decyzje polityczne, zgodne z tą wolą lub nie. Status języka regionalnego może zostać nadany śląskiemu przez władze ustawodawcze Polski lub Republiki Czeskiej, w granicach których to państw zamieszkują użytkownicy śląskich dialektów.
Na tych zasadach funkcjonują m.in. chorwacki i bośniacki, które od serbskiego różni ponoć tylko forma zapisu (alfabet łaciński/cyrylica) i drobne regionalizmy. Z drugiej jednak strony, taki np. mandaryński jest dialektem języka chińskiego, a ich użytkownicy porozumieć się ze sobą nie potrafią.
Okiem eksperta
Jeszcze kilka zdań od największego obecnie autorytetu językowego w Polsce – profesora Jana Miodka z Tarnowskich Gór. Ślązak, który o poprawnym porozumiewaniu się wie chyba wszystko, w wywiadzie dla „Dziennika Zachodniego” ukazuje kilka bardzo istotnych aspektów dotyczących śląskiej mowy. Oczywiście można się z nim nie zgadzać (w kilku kwestiach my też mamy odmienne zdanie), a sam wywiad można wręcz nazwać kontrowersyjnym, ale z faktami się nie dyskutuje. A tych w wywiadzie jest kilka i naprawdę warto się z nimi zapoznać.
Gwara zanika.
Taka jest prawda. Jednak nas – ludzi, którzy o regionalną mowę dbają – jest coraz więcej. Na Śląsku, na Kaszubach i na Mazurach. Na wschodzie i zachodzie. W Katalonii i Bawarii. I tylko my, wspólną pracą i uporem, możemy te gwary pielęgnować.
Kapitałem dialektu śląskiego jest jego mozaikowość. Na ten dialekt śląski składa się kilkadziesiąt gwar. Próba kodyfikacji będzie zawsze z krzywdą dla którejś z tych gwar.
Ile razy w ciągu tych dwóch lat istnienia bloga dostaliśmy wiadomość lub komentarz „tak sie niy godo, mo być tak a tak…”? Mnóstwo. I nie chodzi tu o to, że się obrażamy, bo ktoś wytyka nam błąd. Po prostu uważamy, że to bardzo ważne, aby ludzie zrozumieli jedno: z biegiem lat języki się zmieniają, są coraz bliższe codziennych spraw. Kilka kilometrów pomiędzy śląskimi wioskami może generować już kilkadziesiąt różnic w słownictwie, jednak w ujęciu ogólnym to wciąż jest śląska mowa. Bo na katowickim Nikiszowcu większa rzesza mężczyzn grała w skata, niż miało to miejsce w rybnickich Boguszowicach, gdzie z kolei żyło więcej wielbicieli dobrej kuchni. I właśnie z takich powodów, w temacie jedzenia i gier karcianych wykształciły się różne wyrazy, zdania i powiedzenia.
Z innej strony – jak myślicie, dlaczego mamy tak niewiele śląskich słów określających rzeczy związane z morzem i sztuką, a tak wiele dotyczących kopalń i piłki nożnej? Ponieważ te pierwsze tematy przez lata Ślązaków nie dotyczyły i nie interesowały, a te kolejne stanowiły najważniejsze elementy każdego dnia. Mowa – w formie gwary, języka, dialektu – ewoluowała i ciągle będzie.
Od wieków dla wielu pokoleń Ślązaków punktem odniesienia była polszczyzna ogólna.
O tym również należy pamiętać. Podstawą śląskiego w obecnym kształcie – tego, który znamy – jest język polski. Możemy w swoich słownikach umieścić 30% germanizmów i 30% czechizmów, a i tak konstrukcja zdań i gramatyka zawsze bliska będzie tej polskiej. W związku z tym, przytoczony w wywiadzie przykład pisania wyrazów takich jak np. „pudymy” przez „u” jest niczym innym jak błędem ortograficznym i każdy, kto twierdzi, że jest inaczej, ten albo kłamie, albo zmyśla.
Nie ma konfliktu pokoleniowego. Jest konflikt między rozsądkiem a jego brakiem, między znajomością historii dialektu śląskiego i nieznajomością tej historii. Takie wypowiedzi, jak ta sugerująca, że można pisać „pójdymy” przez „u” pokazują brak tej wiedzy.
Na sam koniec nasz apel:
Ślōnzoku, niy rōb gańby!
Znaleźliśmy w internecie całą masę stron pisanych po śląsku. Jedne świetne – ukazują naszą kulturę i odmienność reszcie Polski i świata poprzez piękne, kolorowe ubrania, biżuterię z węgla albo ciekawe filmy traktujące o śląskich dzieciach, babciach czy górnikach. Jest jednak też wiele takich, które osiągnęły pewien poziom popularności, a które potęgują tylko negatywny stereotyp Ślązaka, który kocha węgiel ponad swoją żonę, nieustannie przeklina i chodzi brudny. Ciągle mówi byle co i byle jak.
Ślōnzoku! Zastanów się następnym razem gdy będziesz wciskał guzik „lubię to” pod obrazkiem, na którym widnieje napis „babo ty mie niy ciulej, yno pōć sie ônaczyć”. Pomyśl przez moment, z kogo tak naprawdę się śmiejesz i jakiego siebie prezentujesz. Czy ślōnsko godka to dla Ciebie rzeczywiście tylko przekleństwa i wulgarne żarty? Przeczytaj dwa razy, zanim opublikujesz gdzieś w internecie komentarz – niby po śląsku – ale tylko po to, żeby nie było po polsku.
Ślōnzoku, myśl!
linki: