Czas na szczerość. Kilka refleksji z okazji 30. urodzin.

przez Mateusz Sebastian
bele kaj - blog podróżniczy

Kilka dni temu skończyłem 30 lat. Niektórych z Was może to bawić, ale tegoroczne urodziny były dla mnie momentem… przerażającym. „Trójka z przodu” to jednak symbol znaczący, choć sam nie jestem pewien z czego to wynika. Może stąd, że o sportowcach, przedsiębiorcach czy nawet politykach po trzydziestce nie mówi się już raczej „młody, zdolny i perspektywiczny”, a raczej „doświadczony i obeznany w fachu”? Zresztą jestem pewien, że wielu moich rówieśników przeżywa w tym roku podobne rozterki.

To specyficzne urodzinowe załamanie minęło mi jednak szybko, bo po dwóch dniach smutku i nerwowości postanowiłem wziąć się w garść i podsumować ostatnią dekadę pod kątem osiągnięć i porażek. I wiecie co? Okazało się, że nie jest jednak tak najgorzej. Przy okazji pogodziłem się nawet z tym, że czas płynie tak szybko oraz z tym, że doba ma tylko 24 godziny. Uświadomiłem sobie ponadto, że od noszenia rolek papy na dachy Manhattanu minęło już siedem lat, a od wolontariatu na EURO 2012 prawie dziewięć i zupełnie nic nie mogę z tym zrobić. Skłoniło mnie to wszystko do pewnych refleksji, którymi chciałbym się z Wami podzielić, a które nie pasują do żadnego innego tekstu na blogu.

Czuję, że pewne myśli należy czasem przelać na kartki ulubionego notesu czy na ekran komputera. Wierzę, że podobne rozterki spotykają wielu z Was – nie tylko tych, którzy obchodzą w tym roku 20-te, 30-te, 40-te czy inne okrągłe urodziny. Współczesny świat wywiera na nas nieustanną presję, my dokładamy do tego tonę ambicji, a gdy przychodzi jakieś przełomowe wydarzenie, to trafia nas to wszystko ze zdwojoną siłą. Chyba dobrze jest wtedy po prostu usiąść, zebrać myśli i poukładać w głowie pewne kwestie. Co też niniejszym dziś czynię.

Przy okazji odpowiadam w ten sposób zbiorowo na Wasze pytania z wiadomości prywatnych, komentarzy i maili, na które odpisać nigdy nie umiałem, nie miałem czasu lub po prostu nie byłem gotowy. Jest trochę rozliczeń, informacji „zza kulis” i całe wiadro szczerości. Tak więc przyjmijcie tę garść spostrzeżeń na temat przeszłości, współczesności i przyszłości. O blogowaniu, promowaniu Śląska i szkodzeniu mu, o serialach, podróżach i różnych takich. Może się ze mną zgodzicie z uśmiechem na ustach. Może kategorycznie odrzucicie moje tezy. Nie wiem. Jednak na pewno lepiej się dziś poznamy i zostaniemy tu razem na dłużej albo pożegnamy na dobre.

Myśli uporządkowane alfabetycznie:

Autonomia

Autonomia to prawdopodobnie najmniej rozumiane polskie słowo w przestrzeni publicznej. Jestem pewien, że to właśnie stąd (oraz z powodu powtarzanych ciągle krzywdzących stereotypów) bierze się obawa, a czasem wręcz wrogie podejście do wszelkich śląskich działań regionalnych i samych Ślązaków. Sam długo nie rozumiałem definicji autonomii, co skutecznie odrzucało mnie od wielu śląskich środowisk. Dziś uważam, że wieszanie na sztandarach hasła tak polaryzującego społeczeństwo było po prostu błędem taktycznym. Zacząć należy bowiem od tego, że „autonomii” o wiele bliżej do słowa „samorządność”, aniżeli „separatyzm” i to powinien być punkt wyjścia do szerokiej edukacji społeczeństwa. Edukacji, na którą jednak bym nie liczył.

Blogowanie

Blogowanie o podróżach jest przyjemne i stosunkowo łatwe, choć czasochłonne. Przygotowanie krótszego tekstu o podróżach lokalnych – jak np. o Pałacu w Pławniowicach czy Zamku w Tworkowie – to ok. 8 godzin pracy (nie licząc samego zwiedzania atrakcji oczywiście). Za to kompletne przewodniki po mieście, jak teksty o Katanii, Palermo, Katowicach czy Berlinie, zajmują nam czasem i 20 godzin przy komputerze (albo i więcej). W tym czasie wybieramy i obrabiamy zdjęcia, spisujemy zebrane na miejscu informacje, szukamy historii i ciekawostek, uzupełniamy dane praktyczne i sprawdzamy to wszystko kilka razy, żeby mieć pewność, że dostarczamy Wam teksty najwyższej jakości. Tyle o nas, a inni?

Generalnie, polskie blogi podróżnicze to kopalnia wiedzy na temat zwiedzania. Serio, wydaje mi się, że niewiele krajów ma aż tak bogatą, różnorodną i napakowaną informacjami blogosferę. Trochę brakuje w niej osobowości, ale treści jest tu co nie miara. Coroczny ranking blogów przygotowywany od kilku lat przez Wojtka z CroLove wskazuje, że w internecie aktywnie funkcjonuje aż 578 polskich blogów podróżniczych. Sporo, prawda? Swoją drogą, obiektywne i mierzalne wskaźniki użyte we wskazanym rankingu pokazują, że nasz blog plasuje się na 26. miejscu w tym zestawieniu. Mogło być lepiej, ale pierwsza – nomen omen – trzydziestka wydaje się być niezła, co?

Za to pisanie o Śląsku to sprawa wybitnie trudna z wszech miar. Nie tylko dlatego, że nawet fakty przytaczane w tekstach są stale podważane przez odbiorców, ale też dlatego, że niemal każdy tekst o Śląsku lub po śląsku postrzegany jest jako publikacja quazi-polityczna. Wiem co mówię, bo to właśnie śląskie teksty powodowały już kilkukrotnie, że straciliśmy kilka ciekawych współprac i akcji marketingowych. Cóż, niektórzy politycy i dyrektorzy są po prostu na tyle mali, że w walce o niezachwianą biało-czerwoną tkankę narodową czepiają się już nawet blogerów, którym zależy na regionie, lokalnym języku, kulturze i tradycjach. Ale nie mam żalu i po tylu latach w blogosferze już mnie to wszystko nawet nie dziwi.

Całkiem całkiem

Abstrahując od powyższego, uważam – zupełnie szczerze – że w bardzo ogólnym rozrachunku, w Polsce żyje się dobrze. Gdyby tak nie było, to dawno byśmy się wyprowadzili. Bo pomijając chore decyzje obecnego rządu w kwestiach światopoglądowych, faworyzowanie socjalne pewnych grup społecznych i systematyczne wycinanie mniejszości, a skupiając się na tym, co w Polsce można zobaczyć, dokąd polecieć, jakie kupić mieszkania, po jakich drogach jeździć i ile zarobić, to żyje się tu całkiem fajnie. Dlatego postanowiliśmy tu osiąść, a braki promieni słonecznych, mentalnej normalności i otwartości ludzi wobec siebie samych rekompensujemy sobie comiesięcznymi wypadami (a przynajmniej tak robiliśmy, gdy granice pozostawały otwarte i zamierzamy robić, gdy wróci podróżnicza normalność).

Uwierzcie, nie ma krajów idealnych do życia i zawsze będzie nam coś doskwierało. Jedynym, co wszyscy możemy zrobić, jest takie postępowanie na co dzień, które sprawi, że kolejne pokolenia będą chciały tu zostać, a nie czym prędzej uciekać. Dotyczy to zarówno chodzenia na wybory, jak i segregowania śmieci czy płacenia podatków.

Dieta i duma

Od początku 2021 roku schudłem 6 kilo w 3 miesiące i jestem z tego bardzo dumny!

Ekologia

Uwaga, tylko dla ludzi o mocnych nerwach:

Globalne ocieplenie to fakt. Świat zawalony plastikiem to fakt. Wycinka hektarów lasów z powodu hodowli zwierząt na ubój to fakt. Kwestie pozornie zbyt odległe? Okej, to może coś bliżej codzienności:

W ciągu najbliższej dekady lub najdalej dwóch większość kopalń węgla kamiennego na terenie Polski zostanie zamknięta. Czytanie tego może wielu z Was boleć, ale czas się z tym pogodzić. Śląska kultura i tradycje są nierozerwalnie połączone z przemysłem węglowym i na długie lata takie pozostaną, ale kolejne pokolenia będą znały kopalnie wyłącznie z opowiadań. Zaniedbania, słabe zarządzanie i niedoinwestowanie na przestrzeni lat sprawiły, że przemysł, który wbrew pozorom mógłby działać jeszcze bardzo długo i przynosić zyski, upaść w Polsce zwyczajnie musi. Jakby co – mówi to inżynier środowiska po Akademii Górniczo-Hutniczej.

Czy sam fakt zamknięcia na stałe bram kopalń to problem? Nie, prawdziwym problemem będą ludzkie dramaty, bezrobocie, odnalezienie się w nowej rzeczywistości i inne tego typu kwestie, jeśli transformacja energetyczna nie zostanie w Polsce należycie przygotowana i przeprowadzona. A nie zostanie, bo ten proces powinien trwać już teraz. Nie poprę tego faktami i źródłami, bo ten tekst to nie opracowanie naukowe, ale wiem, że wielu grubiorzy to łebscy ludzie i gdyby trochę im pomóc, to w kilkanaście miesięcy bez większych problemów zdobyliby nowe umiejętności i sami się przekonali, że życie poza kopalnią, bez pyłu węglowego na skórze i zjazdów pod ziemię jest możliwe i w wielu przypadkach jest zwyczajnie lepsze.

A przy okazji ekologii – weganizm to przyszłość. I pisze to facet, który przez 20 lat swojego życia zajadał się mięsem i pochłonął w tym czasie pewnie z 10 tysięcy rolad wołowych (i któremu dalej zdarza się na takie danie skusić). Wierzę, że tradycje są ważne, ale taka konsumpcja mięsa jaka ma miejsce obecnie, w pewnym momencie będzie musiała się skończyć, bo planeta tego nie wytrzyma. A jako że wierzę w małe, oddolne działania, to od kilku lat chodzi mi po głowie ebook lub książka z przepisami na śląskie dania w wersji wegańskiej lub wegetariańskiej. Taki zbiór kulinarnych herezji 😉 Co myślicie, są chętni?

Fura

Ford Mondeo rocznik 2003 to najlepsza fura świata! Fakt, nie opinia.

Godka

Ślōnsko godka, czym jest? Mówiąc najprościej: nieuznawanym urzędowo językiem regionalnym, który stale się rozwija wraz z nowymi publikacjami, czerpiąc głęboko z leksykalnej przeszłości. Czy zostanie oficjalnie uznany za język za naszego życia? Jestem pewien, że tak. Wszelkie rzeczowe argumenty przemawiają za uznaniem godki za język, więc pozostaje do załatwienia jedynie kwestia polityczna. A ta w ciągu najbliższej dekady rozwiązana zostanie, nie mam co do tego większych wątpliwości. Czy jednak uznanie ślōnskij godki za język regionalny jest sprawą kluczową dla jego rozwoju i bytu? Nie. O wiele istotniejsze jest wydawanie kolejnych, jakościowych pozycji przez autorów i ich kupowanie przez czytelników. Sorry, tu akurat rządzi kapitalizm i bez popytu nie będzie podaży.

Wbrew obiegowej opinii, którą my – Ślązacy – sami czasem głosimy, język śląski ma się dobrze. Zgoda, że godka umiera w sensie takim, że dzieciaki coraz rzadziej „robiōm kopyrtki na klopsztangach„, a częściej „wywijają fikołki na trzepakach”. Ale z drugiej strony, jeszcze nigdy nie mieliśmy tylu śląskich publikacji na wysokim poziomie. Książek, komiksów, bajek, gier, artykułów, ebooków. Często pojawiają się głosy, że „godka to godka, bo mo sie niōm godać, a niy pisać„. I okej, faktycznie ciężko byłoby przekazać poprawną śląską mowę wnukom, podarowując im tylko książkę po śląsku. Ale wyłącznie tekst spisany jest w stanie przetrwać próbę czasu i wyłącznie taka forma pozwala zachować pewne ramy języka. Języka, który i tak stale ewoluuje i będzie ewoluować, ale spisanie go pozwala uniknąć – przynajmniej w teorii – wielu językowych koszmarków i przeinaczeń.

How To Get Away With Murder

„How To Get Away With Murder” to najlepszy serial w historii telewizji. No dobra, jeśli nie obiektywnie najlepszy, to po prostu mój ulubiony.

Instagram

Instagram to dziś obok Tik Toka najpopularniejsze medium w sieci. Obecność w tym miejscu może umożliwić dotarcie do tysięcy odbiorców, uzyskanie rozgłosu i niezłych zarobków. My świadomie rezygnujemy z tych możliwości i korzystamy z Instagrama coraz rzadziej, bo to chyba nie do końca miejsce dla nas. Wymuszone angażujące pytania pod większością postów i udawane uśmiechy zaczęły nas męczyć, a w dodatku słabi jesteśmy w networking i regularne śledzenie innych profili. Do tego dochodzi jeszcze nowy algorytm, który nie lubi ani naszych śląskich treści (nie rozumie tego języka), ani publikacji z czysto praktycznymi poradami. Na koniec wisienka na torcie – frustracja wylewana we wiadomościach prywatnych, która zwyczajnie smuci i która mimo grubej skóry potrafi skutecznie zniechęcić do jakichkolwiek działań. No, to takie moje podsumowanie na temat tego, dlaczego tak rzadko publikujemy na IG i już w zasadzie w ogóle po śląsku.

Jarmark

Słowo powyżej zupełnie przypadkowe, ale trzymam się alfabetu, więc: ***** ***.

Książki

Książki (obok podróży) uczą dorosłych najlepiej. Ostatnim moim odkryciem było „Kajś” i jest to pozycja, którą powinien przeczytać absolutnie każdy. Otwiera oczy, poszerza horyzonty i pokazuje pełne spektrum życia na Śląsku na przestrzeni lat. Pozycja obowiązkowa. Co poza tym? Od kilku lat czytam w zasadzie tylko pięć rodzajów książek: te o tematyce śląskiej, powieści Erika Emmanuela-Schmitta, autobiografie, książki autorstwa polskich blogerów oraz Szczepana Twardocha.

Tak więc po obejrzeniu serialu „Król” na podstawie książki tego ostatniego, przeszedłem do części drugiej tej publikacji, a więc „Królestwa„. I… trochę się zawiodłem. Styl dalej ten, który cenię i lubię, ale fabuła mnie nie porwała i trochę mi zajęło ukończenie tej książki. Niemniej, w kolejce czekają już „Pokora”, „Ballada o Pewnej Panience” i „Drach” w wersji śląskiej, do której od roku jakoś zabrać się nie umiem.

Blogerzy w Polsce masowo wydają ostatnio książki i ebooki. W 2021 przeczytałem póki co „Metodę Tęczówki” Jacka Kłosińskiego i „Zaufanie Czyli Waluta Przyszłości” Michała Szafrańskiego, których bardzo lubię i cenię. W obu przypadkach się nie zawiodłem – świetne publikacje, które szczerze polecam. Aktualnie czytam „Ziemię Obiecaną„, czyli pierwszy tom autobiografii Baracka Obamy i już po pierwszych kilkudziesięciu stronach wiem, że będzie to jedna z moich ulubionych książek. A na dniach kurierzy powinni dostarczyć jeszcze kilka zaległości do nadrobienia.

Larmo

Kłótnie i spory to największy problem śląskiej społeczności. Regionalni aktywiści intensywnie działają w terenie, w internecie, angażują się na ile mogą, poświęcając cały swój czas wolny skrawkowi ziemi, który w sensie administracyjnym istnieje tylko na mapach historycznych. I dokąd to zmierza? Mimo wszystko wierzę, że do przodu. Jednak sytuacja w naszym hajmacie już dziś mogła być zupełnie inna, gdyby jeden z drugim umieli schować dumę do kieszeni, ustąpić, dogadać się.

Wiadomo, że jest to trudne, ale jeśli w momentach absolutnie kluczowych nie umiemy się prawdziwie zjednoczyć, rozdrapując wciąż stare rany, to wizja Śląska z mocną pozycją języka regionalnego, pielęgnowanymi tradycjami, wiedzą o regionie i zadbanymi śląskimi zabytkami może się za naszego życia nie urzeczywistnić. Jednym nie podoba się przerost ego i wychodzenie przed szereg, drugim cepelia, folklor i brak stylu. Razem rozdawaliby karty na Śląsku, osobno nie mają nic. I my z tego też nic nie mamy, przez co tracimy głosy w wyborach samorządowych, a więc tych kluczowych dla śląskich spraw.

Media społecznościowe

Media społecznościowe to wirtualne miejsce, w którym spędzamy ogromną część naszego życia. Dla Śląska stanowi ono wielką szansę, ale i potężne zagrożenie. Akcje społecznościowe już kilkukrotnie ratowały lokalne biznesy, rozreklamowywały śląskie produkty i szerzyły wiedzę o regionie. Jednak są też m.in. źródłami fake newsów, które wyrządzają wiele szkód. W moim odczuciu nie to jest jednak dla Śląska najgorsze. Paradoksalnie gorsza jest… popularność „śląskich” kont.

Te z największą liczbą „lajków”, a więc i te, które mogą się pochwalić największymi zasięgami najzwyczajniej… krzywdzą Śląsk i naszą kulturę. I nie piszę tego z powodu jakiegoś żalu, bo któryś fanpage ma 100 razy więcej fanów od mojego. Nie dbam o to zupełnie. Problem w tym, że strony te zyskały rozgłos robiąc np. obrazki po niby-śląsku czy korzystając z zasięgów zaprzyjaźnionych gwiazd i teraz wykorzystują to dla własnej sławy i kasy, mając gdzieś Śląsk, nasz język i to, jaką krzywdę robią nam stereotypy. Ale tak już w internecie jest, że śmieszne materiały rozchodzą się szerzej, niż te rzetelne. Szkoda.

Nowy Jork

Włochy to najpiękniejszy kraj świata, lecz najcudowniejszym miastem jest Nowy Jork. Monachium na drugim miejscu jak coś.

Odkurzanie

Słaby jestem w obowiązki domowe, ale się staram. Bo facet ma być partnerem, ma sprzątać, prasować, prać i zmywać. Nie „pomagać żonie”. Nie te czasy, nie o to chodzi. Warto o tym pamiętać, Panowie.

A tak w ogóle to nie wyobrażam sobie już życia bez robota odkurzającego i zmywarki. Toć, jeżech rozbestwiōny.

Podcasty i YouTube

Podcastów zacząłem słuchać niedawno. Za Waszą namową najpierw zacząłem nagrywać swój, po śląsku, który ku mojemu zdziwieniu przyjął się bardzo dobrze. Nie są to zawrotne liczby, ale wiem, że przesłuchać czy nawet subskrybować podcast w Spotify jest o wiele trudniej niż kliknąć „lubię to” na Facebooku. Dlatego dwustu słuchaczy mojego gadania po śląsku robi na mnie wrażenie większe, niż ponad 30 tysięcy unikalnych użytkowników wpadających na bloga co miesiąc.

Czego słucham? Nic nie poradzę, że mam sentyment do Kuby Wojewódzkiego i lubię słuchać jego audycji na Newonce z Piotrem Kędzierskim. Bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie tam rozmowy np. z Michałem Żurawskim i Arkadiuszem Jakubikiem, gdzie nawet poświęcono sporo miejsca Śląskowi. Wojewódzkiego można nie lubić i nie pochwalać jego zachowań, ale mało kto w Polsce potrafi tak rozmawiać ze swoimi gośćmi. Co poza tym? Rozumiem fenomen Okuniewskiej, ale nie takich treści szukam w podcastach. Piłkarskie produkcje to znów zwrot w stronę Newonce i audycja Rasa i Przemka Rudzkiego, złoto. Dział Zagraniczny i Raport o Stanie Świata są super, ale dla mnie są jak książki – muszę mieć czas, ciszę i spokój na takie audycje. Nie pasują mi do biegania na bieżni czy ćwiczeń na siłowni, a tam podcastów słucham najczęściej. Na koniec bodaj najpopularniejszy obecnie podcaster w Polsce – Karol Paciorek i jego „Imponderabilia„. No fanem nie jestem…

…aczkolwiek jeśli chodzi o YouTube, to Lekko Stronniczy to jeden z kanałów, do których wracam najczęściej. Może to zasługa Włodka, który jest poniekąd równoważnią dla charakteru Karola, a może kwestia formy i tematyki? W sumie sam nie wiem, ale dawno tak mi nie siadało coś o rozrywkowym charakterze. Prosiłem ostatnio o rekomendacje innych kanałów i podrzuciliście masę fajnych treści. Ulubione nowości? Matt D’Avela za podobne do moich rozmyślania i Planeta Abstrakcja za nieoczekiwanie świetne reportaże z podróży.

Ruch, Górnik, GieKSa

Kocham piłkę nożną. I doskonale zdaję sobie sprawę, że jakiejkolwiek idei byśmy do tego nie dodali, to wciąż jest to sport, gdzie 22 facetów lata za napompowanym kawałkiem skóry. Wiem też, że biorąc pod uwagę biedę w niektórych częściach świata, kwoty zarabiane na piłce nożnej przez dwudziestokilkulatków wydają się niemoralne. No ale nic nie poradzę, że uwielbiam fusbal. Granie, oglądanie, czytanie wywiadów i wiadomości.

Ale no właśnie – odkąd pamiętam, przywiązany jestem do dyscypliny, a nie do konkretnego klubu. Może dlatego nigdy nie umiałem zrozumieć ustawek Ruchu z Górnikiem, tej wiecznej nienawiści przejawianej na tysiące sposobów, gdzie najbardziej artystycznym były napisy na murach, a najbardziej zapadającym mi w pamięć – pościgi z kijami bejsbolowymi w rękach na przystanku w Rydułtowach (bo przecież Pszów jest już „chorzowski”, a Rybnik „zabrzański”…).

I teraz uwaga: lubię i kibicuję Górnikowi Zabrze, Ruchowi Chorzów, Piastowi Gliwice, ROWowi Rybnik i GieKSie Katowice. Gdyby ten kraj był nieco bardziej normalny, to chętnie chodziłbym w ciepłe dni po Rybniku, Rudzie Śląskiej i Pławniowicach w koszulkach tych i innych śląskich klubów. No ale nie jest, a mi niespecjalnie zależy na tym, żeby dostać od kogoś, kto ma zachwiane wartości. Tak więc pozostaje się cieszyć z sukcesów śląskich klubów i szybko przełykać porażki.

Spis i Sztama

Trwa Narodowy Spis Powszechny 2021. Pamiętajcie, że jeśli czujecie się Ślązakami, to możecie zadeklarować w nim narodowość śląska i używanie języka śląskiego. Osobiście wierzę, że w tegorocznej edycji padnie rekord i zobaczymy w wynikach 1 milion deklaracji narodowości śląskiej. Szczegóły dotyczące spisu: spis2021.belekaj.eu.

Ślōnsko Sztama to zbiór 23 śląskich organizacji, które zebrały się, aby wspólnie rozpowszechniać informacje o tym, że w spisie można zadeklarować śląskość. To pierwszy raz, kiedy zaangażowałem się w jakąś akcję nie tylko w ramach bele kaj, ale w większej grupie, szczegóły znajdziecie na slonzoki.pl. To ciekawe doświadczenie oraz okazja do wymiany wiedzy. Każdy podmiot w tej grupie jest zupełnie inny i ma wyjątkowy pomysł na Śląsk. Wierzę, że z tej współpracy wyniknie nie tylko „dobry” wynik spisowy, ale i mnóstwo idei na przyszłość.

Śląsk

Śląsk i wszystko co z nim związane to moja największa pasja. Mam sobie jednak za złe każdego dnia, że wciąż przeczytałem za mało książek o hajmacie, poznałem za mało nowych śląskich słów, wiem niewiele o historii. No ale na swoje wytłumaczenie – stale nadrabiam. Poza tym wierzę głęboko, że pamięć o przeszłości jest ważna, ale dbanie o przyszłość jest o wiele ważniejsze. Jaka więc będzie przyszłość Śląska? Nie wiem, ale wierzę głęboko i szczerze, że znakomita. Wierzę w nowoczesny, otwarty Śląsk przyszłości, w którym każdy znajdzie swoje miejsce, gdzie będzie żyło się zdrowo i szczęśliwie. Szafnymy, pra?

Twitter

Jak już mowa o polityce i wszelkiego rodzaju aktywizmie, to tu ciekawostka (bez jakiegokolwiek żalu, serio, to ciekawostka!).  Działamy w internecie od ponad 7 lat, a wzmianki o nas pojawiły się w ogólnopolskich mediach dwukrotnie. Raz, gdy produkowaliśmy nowe sezony „Diagnozy” i drugi raz teraz, podczas przygotowań do wspomnianego wyżej Spisu Powszechnego, gdzie informujemy jak można zadeklarować w nim narodowość śląską i używanie języka śląskiego w kontaktach domowych. Powód szumu wokół mojej osoby? Przewodnicząca Strajku Kobiet podała dalej mojego tweeta po śląsku, więc konserwatywny prawicowy portal uznał, że to sprawa bez precedensu, o której koniecznie trzeba napisać. Fajnie, co?

Urlop

Uważam, że podróże to najlepsza forma spędzania wolnego czasu i wydawania pieniędzy. Sam lubię przede wszystkim zwiedzanie intensywne i efektywne. Dużo miejsc w krótkim czasie, dużo chodzenia, dużo jazdy. Ale i obowiązkowy czas na poznawanie lokalnej kultury, odwiedzanie najciekawszych atrakcji i celebrację posiłków oczywiście, bo jedzenie to kluczowa część każdej podróży.

Po latach organizowania wycieczek na własną rękę nauczyłem się też, że nie każda oszczędność w podróży jest dobra czy nawet opłacalna. Nie ma bowiem co oszczędzać na noclegu czy jedzeniu, ale też bez sensu wydawać kupę kasy na nie wiadomo co. Kiedyś imponowały mi wyjazdy innych na zasadzie „miesiąc w trasie za 100 złotych”, dziś imponuje mi trasa bogata w atrakcje, widoki, niezapomniane chwile i wrażenia. Przemyślane pobyty w zgodzie ze sobą i dla własnej wygody i wypoczynku, a nie dla followersów czy sąsiadów. Nie po to, by po powrocie powiedzieć „byliśmy na drogich egzotycznych wakacjach! nie wiem jak plaża, ale było warto, bo hotel super!!!”.

I niech będzie jasne: niech każdy wydaje swoją kasę jak chce i niech wypoczywa jak mu dobrze, ale na temat niektórych wyjazdów mam po prostu wyrobione zdanie. Zresztą pewnie sami już na pierwszy rzut oka widzicie kiedy ktoś jedzie prawdziwie wypocząć, a kiedy zwyczajnie się dowartościować.

Wirus

Pandemia przewróciła współczesny świat do góry nogami. Moi bliscy przechorowali covid ciężko i nie chciałbym, żeby kiedykolwiek podobna sytuacja się powtórzyła. Jeśli jednak szukać plusów obecnej sytuacji, to kilka by się znalazło.

Ludzie zaczęli myć ręce! Ponadto nie pchają się na siebie (aż tak mocno) w kolejkach, a lokalna turystyka stała się popularna. Młodzi i starzy wsiedli na rowery i chodzą po parkach i lasach. Kilka spraw się pozmieniało i całkiem możliwe, że zostaną już z nami takie już na zawsze. Żeby było jasne – te plusy nie przysłaniają oczywiście dramatów ludzkich jak powikłania pochorobowe, utrata pracy czy zgony najbliższych i tu nie ma nad czym dyskutować. Zresztą sami najedliśmy się przez ostatni rok stresu i straciliśmy mnóstwo kasy, ale myślę, że każda zmiana w przyrodzie przynosi pewne korzyści. I fajnie, gdyby te nowe, dobre nawyki zostały z nami dłużej, niż do kolejnego zniesienia lockdownu.

PS. Noście maski, szczepcie się i serio uważajcie na starszych. Ten wirus to straszne świństwo.

Yntka

Yntka to słowo, które wpisujecie w grze „Państwa i Miasta” albo „Scrabble” gdy przyjdzie Wam układać hasła na „Y”. Róbcie to bez obaw, bo yntka to słowo piękne, a w Rybniku jest nawet basen o takiej nazwie, więc hasło należy uznawać w każdej grze!

Zamykanie

Blog bele kaj miał zostać zamknięty już co najmniej kilkanaście razy. Średnio raz na miesiąc przestaję widzieć sens w publikacjach tutaj i powątpiewam w jakość własnych publikacji (mimo możliwie najlepszego przygotowania i najszczerszych chęci). Na liście „posty do dokończenia” mam ponad 200 pozycji i to też w pewien sposób przygniata. A potem człowiek w przypływie energii się stara, spędza kilkadziesiąt godzin, publikuje i… ktoś kradnie moją pracę, wrzuca jako swoją i nie jestem w staniu jej/mu nic udowodnić. Może się odechcieć, serio. Więc się odechciewa.

Bywa też tak, że do ważnego dla mnie tekstu zagląda 16 osób. Nawet nie dlatego, że nikogo więcej nie zainteresował, a dlatego, że Facebook postanowił go nikomu więcej nie pokazywać. O i komentarze jeszcze. Mój ulubiony z ostatnich tygodni to „serio to ma być ładne?!”? Złoto. Internet piękna rzecz. To tak w ramach usprawiedliwienia przed Wami własnego braku systematyczności 😉


Dobra, już wystarczy. Było o blogach, śląskości, książkach, podcastach, autach… Się rozpędziłem. Jeśli z jakiegokolwiek powodu interesuje Was moja opinia na jakikolwiek inny temat, to zapraszam do komentarzy na Facebooku na coś w rodzaju Q&A. Mam już lat 30, więc jestem gotowy na pytania, nawet te trudne. Pod warunkiem, że Wy jesteście gotowi na odpowiedzi.

Dzięki za doczytanie do końca! M.

Inne interesujące teksty:

Ta strona używa ciasteczek oraz zewnętrznych skryptów dla lepszego dostosowania treści do użytkownika. W Polityce Prywatności znajdziesz informacje o tym, jakie ciasteczka i skrypty są używane, oraz jaki wpływ mają na twoją wizytę na stronie. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia. Nie wpłynie to na twoją wizytę na stronie. OK Polityka Prywatności