Czym jest LxFactory? I dlaczego o tym piszemy?
Jest rok 1846. Właśnie otwarto, jak się okaże później, najważniejsze miejsce o charakterze produkcyjnym w lizbońskiej historii. W dzielnicy Alcântara, na obszarze 23k m2, stanęło centrum przemysłu – Companhia de Fiação e Tecidos Lisbonense.
Przez 170 lat stołeczne krawcowe nie musiały martwić się o pracę, ponieważ każda para rąk była w fabrykach tekstyliów mile widziana. Tyle tylko, że po tych wszystkich latach, miasto zamknęło ostatni zakład produkcyjny.
Jest rok 2007. Sztuka uliczna przelana zostaje na postindustrialne mury. Legalnie, w promieniach słońca, w samym środku dnia. Chłopak, którego uczesanie wskazuje, że z fryzjerem ostro się pokłócili, ubrany w dziurawe spodnie à la woda w piwnicy, maluje nagiego Adama z gałązką zakrywającą mu siusiaka lolka krocze. Obok niego dwie dziewczyny sprzedają czapki z napisem YOLO. Centrum lizbońskiego hipsterstwa oficjalnie ruszyło.
Galerie z obrazami i biura projektowe. Eko-ciuchy, eko-ciasta, eko-herbata. Graffiti, kosmiczne szafy, wszechobecny kolor i zabytkowe maszyny do szycia.
Jest rok 2015. Para śląskich celebrytów studentów zastanawia się co fajnego można porobić w LxFactory. Po zmierzchu – kolacja w Kiss the Cook, w ciągu dnia – kanapka i rower z BI+CA? A może krzesełko od Alm&Rich, a później nowe, wegańskie (!?) buty w nae? Każdy znajdzie coś dla siebie. Jest z czego wybierać, nawet ci najbardziej wybredni się nie zawiodą.
Perełka? Ler Devagar. Coś pomiędzy akademią Pana Kleksa a Hogwartem Harrego Pottera. Wszędzię dookoła szafki z książkami, jednak przy zachowaniu obszernej przestrzeni. Księgarnia jasna i czysta – aż chciałoby się tam zamieszkać. Zresztą tak jak i w każdym innym miejscu wchodzącym w skład LxFactory. Macie więcej niż trzy dni w Lizbonie – jedziecie tam!